Proszę o RT. Milton Friedman: "Inflacja jest tą formą podatku, którą można nałożyć bez ustawy." #inflacja. 15 Mar 2023 14:52:49
Co to jest inflacja? Inflacja w Polsce 2019? Jaka jest rzeczywista inflacja? Najniższa krajowa ciągle rośnie, mamy coraz więcej pieniędzy, ale możemy kupić tyle samo, a nawet mniej. To właśnie wina inflacji, czyli ukrytego podatku. „Inflacja jest tą formą podatku, którą można nałożyć bez ustawy.” Milton Friedman
RT @MichalOleksyn: Milton Friedman: "Inflacja jest tą formą podatku, którą można nałożyć bez ustawy." 26 Oct 2022 19:58:55
Inflacja jest ukrytym sposobem na okradanie ludzi‼️Jak mówił Milton Friedman: "Inflacja jest tą formą podatku, którą można nałożyć bez ustawy".
Milton Friedman: "Inflacja jest tą formą podatku, którą można nałożyć bez ustawy." 15 Dec 2022 09:46:52
Koniec roku to zwykle boom na IKE i IKZE. Czy przez spadki na giełdach i planowane usunięcie podatku Belki popyt się zmniejszy? (Adobe Stock, marcinm111)
Inflacja jest tą formą podatku, którą można nałożyć bez ustawy. bo jest jak życie codzienne- wpadają okruchy wspomnień przypadkowo, niechronologicznie
RT @Morgenstern616: Zanim jutro wysłuchasz kolejnych kłamst Morawieckiego pamięta: "Inflacja jest tą formą podatku, którą można nałożyć bez ustawy" - Milton Friedman
Cytowany już wcześniej Milton Friedman mawiał też, że inflacja jest podatkiem, który można nałożyć bez ustawy. Jako ostrożni inwestorzy pójdźmy jednak dalej i zauważmy, że niezależnie od tego, jakie są stopy procentowe i spadek wartości pieniądza, wartość realna w naturze też eroduje .
Milton Friedman powiedział, że inflacja jest tą formą podatku, którą można nałożyć bez ustawy. Rząd PIS nieugięcie stoi na stanowisku, że szybki wzrost inflacji w Polsce nie jest powodem do zmartwień. To nic innego jak zaklinanie rzeczywistości.
89Vk7l. Milton Friedman powiedział, że inflacja jest tą formą podatku, którą można nałożyć bez ustawy. NBP nieugięcie stoi na stanowisku, że szybki wzrost inflacji w Polsce nie jest powodem do zmartwień. Oto powody, dla których jest wręcz przeciwnie. O tym, że ceny wzrosną, jest przekonany szef banku centralnego Adam Glapiński. Oczekuje on, że inflacja osiągnie w tym roku 3 proc., a na początku przyszłego blisko 3,5 proc. Jednak za około 12 miesięcy znowu ma zacząć się zmniejszać. Wystarczy to, by utrzymywać stopy procentowe na rekordowo niskim poziomie, który utrzymuje się od 2015 roku. Takie założenia są uzasadnione. Prowadzenie luźnej polityki pieniężnej jest popularne wśród banków centralnych najważniejszych gospodarek i jest jednym z najskuteczniejszych narzędzie do stymulowania wzrostu. Złoty umocnił się wobec euro do poziomu nie notowanego od 14 miesięcy, obniżając koszt importu do Polski. Czy narracja Glapińskiego nie jest jednak zbyt optymistyczna? Oto powody, by w nią wątpić: 1. Płacowy boom Napływ pracowników z Ukrainy do Polski od lat zmniejszał niedobór siły roboczej, pomagając przy tym utrzymywać płace i inflację w ryzach. Jednak na pracowników ze Wschodu otworzyły się Niemcy (rozluźniając swoje regulacje prawne), co może sprawić, że aż jedna czwarta pracujących nad Wisłą Ukraińców przeniesie się w ciągu czterech najbliższych lat na Zachód. Ciągle jednak bezrobocie w Polsce znajduje się na bardzo niskim poziomie. 2. Zmiany podatkowe Rząd prawdopodobnie zwiększy obciążenia podatkowe dla największych detalistów i dostawców usług telekomunikacyjnych, na czym zyskają konsumenci. Doprowadzi to jednak do tego, że podniosą oni klientom ceny usług, które w ostatnim czasie były drugim największym czynnikiem napędzającym inflację. Ponadto istnieją oznaki osłabnięcia ostrej konkurencji pomiędzy bankami oraz telekomami. Powinno to doprowadzić do spadku konkurencji cenowej, co odbije się na kieszeni Kowalskiego. 3. Ceny żywności Ceny różnorodnych artykułów spożywczych, w tym ziemniaków i mięsa, skoczyły w górę. Sytuację konsumentów mogą pogorszyć zagrażające wielkości plonów susze oraz wzrost cen mięsa na świecie. Uderzy to mocno w najbiedniejsze gospodarstwa domowe, w których wydatki na żywność stanowią znaczną część rozporządzalnych budżetów. 4. Rynek energetyczny Ceny energii ciągle są ważnym czynnikiem, który może napędzić inflację. Jej koszty dla średnich i dużych przedsiębiorstw zostaną zderegulowane w 2020 roku, co zwiększy zmienność cen. Trudno powiedzieć, jakie koszty zużycia energii poniosą konsumenci, bowiem rząd zamroził ceny i w tym roku wzrostów nie będzie. Pomogło to znacznie NBP, ale w przyszłym roku sytuacja może znacząco się zmienić. 5. Regionalny trend Polska gospodarka rosła imponująco w ostatnich latach, utrzymując przy tym inflację na niskim poziomie, co umożliwiło bankowi centralnemu utrzymywanie niskich stóp procentowych. Jednak ten okres dobiega końca. Polska inflacja znacznie wzrośnie z opóźnieniem wobec innych krajów regionu. Komisja Europejska prognozuje, że w krajach Europy Wschodniej inflacja przyśpieszy tylko nad Wisłą. Również bankowi ekonomiści spodziewają się szybkiego wzrostu cen. Ekonomiści Santander Bank Polska szacują, że na początku 2020 roku zbliży się do 4 proc. Uważają jednak, że nawet w przypadku realizacji takiego scenariusza jest mało prawdopodobne, by NBP podniosło stopy jeszcze w tym roku. Milton Friedman powiedział, że inflacja jest tą formą podatku, którą można nałożyć bez ustawy. Czym jest inflacja i deflacja? Film.
“ Inflacja jest tą formą podatku, którą można nałożyć bez ustawy. Milton Friedman ” Inne cytaty Autora Losowy cytat Pieniądze i bogactwo Władza Średnia ocena: Głosów: 11 Dodano: 2018-05-11
Zmiany dla osób pracujących na kilku etatach Zmiana sposobu rozliczania składki zdrowotnej "Przyjazne podatki to przede wszystkim niskie podatki" Putinflacja Soboń: Na zmianach skorzysta 13 mln podatników rozwiń > Likwidujemy słusznie krytykowaną tzw. ulgę dla klasy średniej. Ale jednocześnie obniżamy stawkę PIT do 12 proc. i to jest najmocniejsza obniżka od wielu lat, która obejmie miliony podatników - mówił Morawiecki na konferencji prasowej. Jak zaznaczył, jest to zmiana korzystna dla większości podatników, a neutralna dla reszty. Zmiany dla osób pracujących na kilku etatach Jak dodał Morawiecki, w projekcie zakłada się też uproszczenie rozliczenia kwoty wolnej dla zarabiających w kilku miejscach. W ten sposób osoby pracujące na kilku etatach będą mogły odczuć obniżkę już od pierwszej wypłaty - podkreślił. Zmiana sposobu rozliczania składki zdrowotnej Z kolei - jak wskazał szef rządu - proponowana zmiana sposobu rozliczania składki zdrowotnej oznacza niższe podatki dla 1,4 mln przedsiębiorców. "Przyjazne podatki to przede wszystkim niskie podatki" Szef rządu zauważył na piątkowej konferencji prasowej, że agresja Rosji na Ukrainę wywołała destabilizację gospodarczą w Europie. W związku z tym - jak podkreślił premier - rząd musi odpowiednio zareagować na niwie społeczno-gospodarczej. Rząd PiS w tak trudnych czasach nigdy nie chowa głowy w piasek, szukamy rozwiązań, najlepszych możliwych rozwiązań po to żeby nasz system podatkowy był jak najbardziej prosty, jak najbardziej sprawiedliwy - mówił Morawiecki dodając, że musi on też skłaniać do pracy i przedsiębiorczości. Według premiera "przyjazne podatki, to przede wszystkim podatki niskie, podatki proste, podatki sprawiedliwe". W tych niespokojnych czasach Polacy mogą mieć oparcie w państwie - zapewnił szef rządu. Putinflacja Rząd przyjął w piątek projekt nowelizacji ustawy o PIT, który zakłada obniżenie od 1 lipca br. dolnej stawki tego podatku z 17 proc. do 12 proc. Poza tym zlikwidowana zostanie tzw. ulga dla klasy średniej, a przedsiębiorcy będą mogli wyłączyć składki na ubezpieczenie zdrowotne z podstawy opodatkowania. Podczas konferencji prasowej po posiedzeniu rządu Morawiecki podkreślił, że Rosjanie rozpętali nie tylko konwencjonalną wojnę na Ukrainie, ale też wojnę gospodarczą, inflacyjną. Żeby kompensować ubytki w portfelach wiążące się z wysokimi cenami, a te wysokie ceny wiążą się z manipulacjami cenowymi Gazpromu i wojną na Ukrainie, proponujemy program niskie podatki, sprawiedliwe podatki i uproszczone podatki - powiedział premier. Jak mówił, efekty proponowanych zmian podatkowych spowodują, że zawirowania gospodarcze, z którymi mamy do czynienia na skutek "wojny inflacyjnej Putina, putinflacji” zostaną częściowo złagodzone. Ciekaw jestem, czy inne kraje pójdą w nasze ślady, też obniżą podatki. Nasze obniżki na pewno doprowadzą do częściowego skompensowania putinflacji - stwierdził szef rządu. Wysoka inflacja kiedyś minie - myślę, że już w przyszłym roku będziemy w trendzie malejącej inflacji, a niskie podatki zostaną – zaznaczył Morawiecki. Soboń: Na zmianach skorzysta 13 mln podatników Miesiąc temu pokazywaliśmy projekt zmian podatkowych w PIT, który dotyczy 25 mln podatników, który będzie korzystny dla 13 mln z nich, a dla reszty neutralny. Po jego wprowadzeniu ok. 15 mln podatników w Polsce nie będzie płacić PIT – powiedział wiceminister finansów Artur Soboń na piątkowej konferencji prasowej. Jak powiedział, „obniżka o 5 pkt. proc. robi wrażenie”, ale dodał, że to oznacza mniejsze podatki dochodowe o 30 proc., a dla przedsiębiorców możliwość odliczenia składki zdrowotnej od podstawy opodatkowania. Stwierdził także, że z części rozwiązań wprowadzonych od początku roku, takich jak abolicja podatkowa, rząd się wycofał. To był miesiąc konsultacji i dialogu społecznego, i to, że obecny projekt jest inny niż miesiąc temu jest wynikiem dialogu i kompromisu – powiedział Artur Soboń. Stwierdził także, że projekt zostanie wkrótce przesłany do Sejmu i że "liczy na współpracę wszystkich sił parlamentarnych w Polsce”. – To będzie dobry projekt, który sprawi, że podatki będą niższe i bardziej przewidywalne a system podatkowy będzie bardziej zrozumiały i jaśniejszy dla podatników – powiedział wiceminister finansów. Powiedział także, że liczy, iż ustawa zostanie uchwalona jak najszybciej, aby rozwiązania w niej zawarte mogły funkcjonować już od 1 lipca. Będziemy mieli jeden system podatkowy w rozliczeniu rocznym za 2022 r. i jeden system zaliczkowy od 1 lipca – powiedział Soboń. –Ten system jest na kolejne lata podatkowe – stwierdził. Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję
W mediach często możemy usłyszeć, że inflacja cieszy rząd jako dodatkowa, niejako ukryta forma opodatkowania. Czy jednak wzrost cen możemy zakwalifikować jako nowy rodzaj daniny publicznej ?Podatki a prawo W praktyce najczęściej stosowaną definicją podatku jest, ta która została wskazana w postanowieniach Ordynacji podatkowej[1]. Przepisy ustawy wskazują, że podatkiem jest świadczenie pieniężne (tj. wyrażone w pieniądzu), które jest:– publicznoprawne – tj. uiszczane na rzecz podmiotu reprezentującego szeroko rozumiane państwo może być więc to Gminy jak ma to miejsce w przypadku podatku od nieruchomości czy też rząd np. w przypadku podatku VAT [2]– nieodpłatne – co oznacza, że jego uiszczenie nie daje żadnych podstaw do dochodzenia roszczeń od państwa czy od jednostek samorządu terytorialnego [3], podatnikowi z tytułu samej zapłaty podatku nie przysługuje więc możliwość żądania świadczeń np. w postaci emerytury czy zasiłku– przymusowe – państwo egzekwując podatki można stosować wobec podatnika przymus np. w postaci egzekucji z jego majątku czy też „potrącenia” (np. z nadpłaty z podatku dochodowego)– bezzwrotne – co oznacza, że jeśli podatek nie został nadpłacony, nie podlega zwrotowi. Cecha ta odróżnia podatki od należności związanych z kredytami czy pożyczkami, które muszą być zwrócone w pewnym okresie[4]Podatki mogą być ponadto nakładane tylko w formie ustawy. Żeby dane świadczenie mogło być nazywane podatkiem powinno zatem posiadać wszystkie wyżej wymienione cechy łącznie. Nie wydaje się więc, żeby inflacja mogła być zaliczana do omawianej grupy. Z drugiej strony w praktyce funkcjonuje duże szersze pojęcie daniny publiczne, które nie zostało nigdzie wprost zdefiniowane. Konstytucja pośrednio wskazuje, że są to świadczenia powszechne (dotyczą więc potencjalnie wszystkich obywateli) oraz pełniące funkcję fiskalną (dostarczającą środki państwu na jego potrzeby).Omawianą kwestię reguluje również Ustawa o finansach publicznych [5], która wskazuje, że środkami publicznymi są między innymi dochody publiczne, a wśród nich w pierwszej kolejności daniny publiczne, do których zalicza się podatki, składki, opłaty, wpłaty z zysku przedsiębiorstw państwowych [6]. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że przytoczone definicje nie pomagają nam w żaden sposób a jedynie wprowadzają szereg kolejnych niezrozumiałych i nieostrych pojęć. Dlatego też należy pamiętać, że państwo (rząd) pozyskuje środki na swoją działalność na wiele różnych sposób. Rozróżnienie w ramach danin publicznych min. na wyżej wymienione składki i opłaty ma charakter czysto „prawno-techniczny”. Z perspektywy przeciętnego obywatela co do zasady bez znaczenia jest dla czy uiszcza on podatek czy też opłatę (w rozumieniu ustawy o finansach publicznych). Statystycznego Kowalskiego najbardziej obchodzi ile i w jakiej wysokości będzie musiał płacić daniny na rzecz państwa. Wymienione cechy czy też rozróżnienia są więc raczej istotne na gruncie rozważań teoretycznych [7]. Najprościej można stwierdzić, na potrzeby naszych rozważań, że daniny publiczne są świadczeniami uiszczanymi (potocznie opłacanymi) na rzecz Państwa pod przymusem i nakładanymi wyłącznie w drodze ustawy. Wydaje się więc, że inflacja nie może być z perspektywy prawnej uznawana zarówno za daninę publiczną jak i za Państwo zarabia na inflacji ?Inflacja, którą skrótowo można określić jako ogólny wzrost cen ma istoty wpływ na wynik budżetowy państwa. Po pierwsze zwiększa ona znacznie wpływy z tytułu samych dochody VAT z tytułu sprzedaży warzyw i owoców wynoszą przy założonej zerowej inflacji 1 000 000 zł. Wzrost cen tego produktu w danym roku wyniósł 3 % oraz nie wpłynął na rezygnację konsumentów z jego zakupu. W takim przypadku dochody budżetowe powinny być wyższe o zł..Oczywiście powyższe przykład nie ma zbyt wiele wspólnego z praktyką, gdyż w ustawach budżetowych raczej nie zakłada się zerowej inflacji. Ponadto często wzrost ceny danego produktu wpływa na wielkość popytu oraz zmniejsza zakupy drugie większe wpływy do budżetu zwiększają też finalnie wynik w zakresie PKB. Górny limit generowania długu publicznego przez rząd jest właśnie określany w odniesienie do poziomu tego wskaźnika. Wzrost PKB pozwala więc państwu na zwiększenie jego podręcznikowych przykładach wzrost inflacji powinien skłonić bank centralny ( w Polsce Radca Polityki Pieniężnej) do podwyższenia stóp procentowych. W aktualnie obowiązującej sytuacji NBP pomimo wzrostu cen przekraczającego tzw. cel inflacyjny[8] obniżył jednak wszystkie stopy. Podyktowane jest to z jednej strony dążeniem to przeciwdziałania skutków pandemii koronawriusa. Z drugiej wynika to z występującego obecnie w trendach polityki monetarnej swoistego renesansu interwencjonistycznego podejścia do gospodarki. Pogląd taki zakłada, że państwo (w tym również bank centralny) powinny stymulować wzrost gospodarczy nawet kosztem zadłużenia, które ma zostać rzekomo „skonsumowane” przez przyszły rozwój wywołany działaniami rządu. W moim przekonaniu takie podejście jest co najmniej dyskusyjne, bo inflacja najbardziej uderza w osoby oszczędzające i demotywuje społeczeństwo do jakiejkolwiek „akumulacji kapitału”. Z perspektywy wyników budżetowych najważniejsze jednak jest, że niższe stopy umożliwiają rządowi na zadłużania się niższym kosztem (niższa rentowność obligacji skarbowych oznacza, że państwo musi płacić niższe odsetki). Biorąc pod uwagę aktualnie dominujący pogląd wśród większości członków Rady Polityki Pieniężnej możemy spodziewać się, że wzrost inflacji (lub utrzymanie jej na względnie wysokim poziome) oraz pogorszenie się koniunktury gospodarczej mogą skłonić ją do dalszej obniżki stóp drugiej strony inflacja wpływa również pośrednio negatywnie na budżet państwa. Wzrost cen obniża ocenę wizerunkową rządu u wyborców. Wyższe ceny wpływają też negatywnie na wyniki spółek skarbu państwa, które ogrywają istotną rolę na polskim rynku kapitałowym ( w indeksie WIG20 aż 11 spółek kontrolowanych jest przez państwo).Czy inflacja może być więc uznana za ukryty podatek ?Tak jak wyżej wskazaliśmy wszelkie podatki oraz daniny publiczne powinny zostać wprowadzone w drodze ustawy. Z formalnego punktu widzenia, sam fakt, że „podatek inflacyjny” nie został uregulowany ustawowo może być argumentem za tym, aby wzrostu cen nie uznawać za świadczenia na rzecz państwa z perspektywy prawnej. Z drugiej strony np. eksperci Centrum Adama Smitha wskazują,[9] że inflacja jest podatkiem, który niejako ominął procedury. Pogląd taki otwiera pole do ciekawej dyskusji na temat konieczności rozszerzenia pojęcia podatków oraz danin publicznych o działania, które nie zostały bezpośrednio uregulowane w ustawie. W moim przekonaniu wzrostu cen bez wątpienia może zostać uznany za realne obciążenie obywateli w rozumieniu ekonomicznym, na którym pośrednio zyskuje państwo. Możliwość zaliczenia inflacji do podatków wymagałby jednak zmiany ustawowych pojęć oraz aktualnego podejścia nauki prawa finansowego do tego Tj. art. 6 Ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. Ordynacja podatkowa[2] Oczywiście część środków uzyskanych z VAT trafia wtórnie z budżetu państwa do samorządów w ramach subwencji[3] Etel Leonard (red.), Ordynacja podatkowa. Komentarz aktualizowany, 2020 Lex[4] Op. cit Etel…[5] Art. 5 Ustawa z dnia 27 sierpnia 2009 r. o finansach publicznych[6] D. Antonów, Cechy danin publicznych w polskim systemie prawa, Uniwersytet Wrocławski 2016 r.[7] Oczywiście finalnie, to czy Kowalski będzie opłacał podatek, opłatę czy też składkę może mieć znaczenie dla kwestii jaką ustawę należy stosować.[8] Czyli pożądany poziom cen, w Polsce jest to 2,5% +/- 1 punkt procentowy[9] Tak np. Andrzej Sadkowski w wywiadzie opublikowanym pod adresem:
inflacja jest tą formą podatku którą można nałożyć bez ustawy